wtorek, 25 października 2016

Och rany! U mnie znowu same zmiany :))

Hej wszystkim, dobry wieczór ;)
Jak ten czas szybko leci... ;) Kto śledzi mojego fanpage to wie, że ostatnimi czasy tam miałam z Wami większy kontakt niż tutaj.
No właśnie, kto śledzi fanpage widział też, że na początku września pojawiło się na nim zdjęcie, pod którym napisałam, że w moim życiu ostatnio dużo się dzieje i niebawem Wam wszystko wyjaśnię.

Miałam w swoim życiu ostatnio parę przykrych sytuacji, ale powoli na szczęście wszystko wraca do normy...
Ale może zacznę od początku...
Pod koniec sierpnia powiedziałam sobie, że chcę zrzucić parę kilogramów a przy okazji dostosować porządną dietę do swojej choroby, tak by cukry unormowały się a na talerzu było zdrowo i kolorowo.
Na pierwszej wizycie byłam pod koniec sierpnia, bodajże 31.08.
3 września, w sobotę miałam jeszcze raz jechać do Wałcza aby odebrać rozpisaną przez Panią dietetyk dietę. Niestety nie dojechałam...Miałam wypadek na wjeździe do Wałcza- nie będę się rozpisywać co i jak, powiem tylko, że mam trochę za ciężką nogę i nie wyhamowałam, wskutek czego uderzyłam w tył auta, które zatrzymało się przede mną. Karetka, szpital, tomografy, prześwietlenia, przesłuchania, policja... Tyle atrakcji i wrażeń w jeden dzień. Skręcony kręgosłup szyjny i trzy tygodnie w kołnierzu ortopedycznym, trzy tygodnie L4.
Na szczęście wszystko jest już w porządku, no może poza mandatem i paroma innymi kosztami, które niestety muszę z tego tytułu ponieść.

Pod koniec września jednak wróciłam już do pracy, a także zaczęłam naukę jako dietetyk. Jest to roczna szkoła policealna, po której zdobędę doświadczenie w układaniu diet, fizjologii człowieka itd. Mam nadzieję, że pomoże to nie tylko mi w mojej chorobie, ale także w walce z anemią, a także, że będę mogła posłużyć radą innym osobom, które chcą zmienić coś w swoim odżywianiu czy też mają jakieś żywieniowe problemy.
Zjazdy odbywają się mniej więcej co dwa tygodnie w weekendy i jak na razie jestem bardzo zadowolona z tego, że zapisałam się do tej szkoły.

Muszę się też pochwalić Wam moją 'małą' aktoreczką.. ;)
Mianowicie Julia brała udział w konkursie, w którym jej zadaniem było pokazanie się w 'streecie' ;)
Wspólnymi siłami nagrałyśmy filmik. Julia wygrała nagrodę miesiąca września czyli deskę snowboardową- teraz tylko opanować technikę śmigania po stoku.




Dwa tygodnie temu Marta- moja najmłodsza bratanica obchodziła swoje pierwsze urodzinki. Ten czas tak szybko leci, a Mała jest taka słodka!
Kilka dni po roczku postawiła swój pierwszy krok, a teraz śmiga już jak struś pędziwiatr ;)




Tydzień temu zaś byłam w Warszawie. Pierwszy raz miałam okazję zwiedzić i zobaczyć dokładniej naszą stolicę, bo wcześniej byłam tam tylko przejazdem.
Widziałam Pałac Kultury- to od zawsze było moim marzeniem, a PGE Narodowy 'od podszewki' też robi wrażenie. Mogliśmy zobaczyć nawet wnętrza szatni i wanny, w których piłkarze relaksują się po meczach. Polecam każdemu taką wycieczkę, bo na prawdę to fajna sprawa ;)
W drodze powrotnej byliśmy jeszcze w Licheniu- to taki mały Watykan ;)




Zajrzyjmy do kuchni ;)

Dziś przygotowałam babeczki marchewkowe ;)

Składniki:

  • 2 szklanki startej marchwi
  • 1 1/2 szklanki mąki
  • 1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 3/4 szklanki oleju
  • 3 duże jaja
  • przyprawa do piernika
  • 1/2 szklanki cukru trzcinowego
  • cynamon
  • kilka kostek czekolady bez cukru- do polewy
Pieczemy w 180 stopniach, 25 minut. 







A to, tak na poprawę humoru- dobranoc ;*