czwartek, 17 lipca 2014

Dopłynęłam i wróciłam, długiej notki nie zrobiłam....

Kooochani Moi! ;)
Nie gniewajcie się na mnie, i o mnie nie denerwujcie. 
Po kajakach żyję. po szpitalu też! ;)

Spływ był bardzo fajny, mimo tego, że nie ogarniałam wieczorem z bólu. Moje ręce, moje nogi auuu!
Do przepłynięcia mieliśmy 23 km.
Zajęło nam to dobre 6 godzin. Nie było łatwo. Trasa była najtrudniejszą w Wielkopolsce. Długie, wąskie odcinki trzcin często stwarzały nam problemy. No cóż, jak wiele może umieć człowiek siedzący pierwszy raz w życiu w kajaku?
Grupą 25 osób szczęśliwie i pełni adrenaliny dopłynęliśmy do końca.

W środę rano jechałam już do szpitala. Szczerze mówią bałam się, że zostanę  na weekend, bo badania się przeciągały, ze względu, że podejrzewano u mnie nadciśnienie tętnicze. W ostateczności wypisano mnie w piątek. 


W następnym poście opowiem Wam wszystko dokładniej. Musicie mi to wybaczyć. W sobotę mam rodzinną osiemnastkę i jak na razie zero wolnego czasu. Aktualnie walczę z kwiatami lotosu haha! :)
Postanowiłam sama składać serwetki na stół! :D

Do zobaczenia ! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz