wtorek, 2 lutego 2016

Szpitalowo i zdrowo :)

Dobry Wieczór Kochani.
Tak jak obiecywałam, że odezwę się gdy już wrócę do domu i wrócę do swojego trybu życia- normalnego trybu życia.
W ostatnim poście wspomniałam Wam, że od 25 stycznia, czyli zeszłego Poniedziałku przebywałam w szpitalu.
Niestety w Pile nie ma oddziału Diabetologii i na terenie Wielkopolski najbliższy taki  szpital  znajduję się w Poznaniu.
Na miejscu miałam być najpóźniej o 9.00, więc z domu wyjechać musieliśmy już chwilę po 7.00. Dla mnie to przecież środek nocy. Byliśmy nieco wcześniej, bo Brat K.- zawodowy kierowca, bez problemu przebrnął przez zakorkowane ulice Poznania :)

Muszę o tym wspomnieć. To był mój pierwszy pobyt na oddziale dla dorosłych, więc mam duże porównanie ze szpitalem na Szpitalnej.
Nie chodzi tu o warunki, bo tego nie mogę porównywać dlatego, że Klinika na Szpitalnej to stosunkowo nowy szpital do tego, w którym leżałam czyli na Mickiewicza.
Dużym plusem było to, że trafiłam na dwuosobowy pokój, a to też według mnie daje duży komfort.
Porównanie duże mam dlatego, że dla mnie był to wielki szok. Takie przemieszczenie się z oddziału dziecięcego na oddział dla dorosłych, gdzie byłam najmłodsza. Na Szpitalnej wszystkie badania wykonywano na miejscu lub w asyście pielęgniarki czy ratownika medycznego prowadzono na takie badanie w odpowiednie miejsce.
Tutaj przeżyłam szok, dlatego, że tuż po przyjęciu wręczono mi do ręki kartkę, ze skierowaniem i powiedziano '' Idź na EKG''.
- Ale, że co? Jak?!
Nie znałam w ogóle obiektu, nie wiedziałam nawet jak wrócić na oddział gdy gdziekolwiek z niego wyszłam.
Tak było z każdym badaniem.
Dziwną sytuacją było dla mnie też to, że nikt nie wołał na pomiar glikemii tak, jak to było w tamtym szpitalu. Tutaj powiedziano mi po chwili ile razy dziennie oznaczać stężenie glukozy we krwi, kazano liczyć WW i WBT oraz obliczać dawki insuliny.
Nie mogę narzekać bo wykonano mi wiele badań, załapałam się na wiele konsultacji.

Przy przyjęciu na oddział podpisać trzeba również kartę, gdzie zobowiązujemy się do uczestnictwa w obowiązkowych szkoleniach z zakresu cukrzycy typu 1.
Dla mnie to było w sumie przypomnienie i utrwalenie wiedzy, bo z duża częścią tego materiału miałam już styczność gdy zachorowałam, ale także przez 4 lata szkoły.


Szpital to niby szpital, ale to dzięki chorobie mam dużo znajomych.
Tym razem moją współlokatorką była Natalia z Gorzowa, z którą świetnie się dogadywałyśmy, szczególnie wtedy, kiedy byłyśmy głodne i trzeba było coś tajnie podjeść. Nie zapomnę też nigdy naszych wycieczek do Netto i zwiedzania każdego zakątka szpitala (włącznie z magazynami i piwnicami) gdy trzeba było zbijać wysokie cukry :) Dziękuję też Kochana, że naprawiłaś mi łóżko i nie musiałam spać na siedząco :)

;)





Jeszcze przed hospitalizacją poznałam Kamila, z którym 'zgadałam się', że też będzie na badaniach na oddziale, ale dopiero od środy.
Niecierpliwie czekałyśmy więc aż dołączy do nas.
Przyjechał w środę rano, z laptopem pełnym filmów i SŁOICZKIEM SOLI, o którą prosiłam :)

Bardzo stylowa czapka... ;)

Wieczorami wspólnie, w trójkę oglądaliśmy przeróżne filmy, od komedii po różne inne.
Nie zawsze podobało się to kadrze medycznej, ale trzeba było im pokazać kto rządzi i mimo uwag kładliśmy się spać bardzo późno.






Serdeczne dzięki też wszystkim, którzy 
zechcieli do mnie wpaść, kilka razy pojawiła się u mnie Ania i Wiktoria ( dzięki za talerz, bo z styropianowych tacek bym nie jadła) , ale muszę Wam też coś powiedzieć. Pewnego dnia, siedziałam sobie na łóżku i ktoś zapukał do drzwi, po czym zapytał czy jest tu Pani Katarzyna. Kompletnie nie miałam pojęcia kto to. Okazało się, że to Pani Jola, która zachorowała na cukrzycę typu 1 już około 30 lat temu, czyta mojego bloga i będąc na wizycie u swojego diabetologa postanowiła przy okazji mnie odwiedzić. Pani Jola opowiadała jak to kiedyś podawało się insulinę, i jak długo leżała w szpitalu, tylko dlatego, że nie chciała sobie zrobić wielką gotowaną strzykawą zastrzyku w udo :)


Pewnie jesteście ciekawi jak mój stan zdrowia. Powiem krótko, moja Hba1C to tragedia, ale obiecałam sobie, że się za siebie wezmę i mam nadzieję, że na wizycie w kwietniu jej odsetek będzie już dużo niższy.

Cholesterol całkowity mam też lekko podwyższony, norma jest do 200, a ja mam 204. Myślę, że czas odstawić masło i tłuste potrawy i wszystko wróci do porządku.
Najbardziej bałam się czy wszystko ok z tarczycą, bo nadczynność i niedoczynność tarczycy bardzo często przyplątują się do cukrzycy, ale Pani doktor powiedziała, że wszystkie wartości są w normie i nie ma czym się martwić. Ważnym badaniem u osób chorujących na cukrzycę jest też badanie dna oka i czucia w stopach. Tutaj też nie wykryto mi żadnych niepokojących zmian. Serducho też mam jak dzwon, więc jednym słowem, chyba jestem nie do zdarcia haha :)

Wspominając o cholesterolu- polecam zajrzeć na stronę :
http://drogadosiebie.pl/cholesterol/

Możecie tam się sporo na ten temat dowiedzieć :)
Wypisano mnie w Piątek. 

Postanowiłam nie robić problemu Siostrze i zadecydowałam, że wrócę pociągiem. 
Miałam zamiar iść na dworzec pieszo, bo to tylko 1,5 km, a ja przecież miałam niby tylko 4 torby...
Kamil kazał mi jechać taksówką, decydując się mnie na nią odprowadzić.
Chyba jednak minę musiałam mieć właściwą i wyglądać też musiałam właściwie wlekąc się z tymi torbami, bo Kamil (uciekając z oddziału!!) postanowił odwieźć mnie na sam dworzec.
Do Pociągu miałam jeszcze dobrą godzinę, a On musiał wracać na szkolenie. Mi pozostało jeszcze dowleczenie się od kas biletowych na swój peron. Myślę, że było to gorsze niż jakiś sport wyczynowy, bo po dotarciu do swojego pociągu z cukru 120 zrobiło się 77 i mogłam bez wyrzutów sumienia wciągnąć sobie Prince Polo :)
Moja kochana Siostrzyczka, odebrała mnie z pociągu :)

Załapaliśmy się jeszcze na badanie wydolności organizmu, analizę naszej diety przez specjalistów i szereg specjalistycznych badań. 9 lutego znowu spotykamy się w Poznaniu i będziemy przechodzić badania. Trzeba korzystać jak się da, bo prywatnie pewnie żadne z nas nie zrobiłoby sobie takich badań prywatnie na własny koszt.

Wystarczy już chyba tych szpitalnych ciekawostek co? :)


Już luty... za trzy miesiące już koniec szkoły, a ja? 
Matura, studia? Właśnie, ma ktoś jakiś sprawdzony sposób na przymuszenie się i chęci do nauki na nią? Do piątku złożyć muszę ostateczną deklarację z czego ją zdaję, na razie wpisałam biologię i WOS, ale czy dam radę?

Do 30 marca musimy czekać jeszcze na wyniki egzaminu zawodowego. W pewnym sensie moje plany na przyszłość chciałabym w jakimś stopniu powiązać z moim zawodem, więc świadectwo technika jest jednym z kluczy do furtki na resztę życia, a to oczekiwanie  na wyniki jest najgorsze....
Trzymajcie kciuki, proszę...



Ciocia maturzystka na etacie, część pierwsza...


... część druga :)








Zajrzymy może teraz do kuchni? Robiłam ostatnio Mięssinki  (nazwa własna haha :)  )


Składniki:

- mięso mielone
- pieczarki
- cebula
- przyprawy

Sposób przygotowania:

Formę do Muffin wyłożyć mięsem mielonym, cebulę przesmażyć z pieczarkami na oliwie. Wypełnić muffinę, piec około 15-17 minut. Pod koniec pieczenia zatrzeć serem.











Dobra nie będę już przynudzać.  ;)


a do matury uczę się tak...

Dobranoc ;**


  




6 komentarzy:

  1. W ramach motywacji, zerknij na blog Bartka Popiela, ma konkretne porady i ogólnie jest zaraźliwie energetyczny:) http://liczysiewynik.pl/jak-sie-zmotywowac/

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat cholesterol całkowity nie do konca pokazuje co się dzieje ;) ważniejszy jest stosunek hdl:ldl:tg ;) zobacz sobie czy dieta paleo nie byla by dobra dla ciebie ;) ale to już musiała byś się upewnić u jakiegoś dietetyka klinicznego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A nasza Blogerka z każdym postem to piękniejsze zdjęcia. Pisz jak najwięcej. Pozdrawiam! ;-)

    OdpowiedzUsuń