środa, 18 czerwca 2014

Dzień czy noc- oparcie mam w Was non stop, nie zważając na nic zrobię kolejny krok ! : ))

Dobry wieczór! 
Pewnie nie spodziewaliście się mnie dzisiaj tutaj, co? ; )
W sumie to nie miałam w planach nic dzisiaj tutaj pisać, no ale czasami też muszę Was czymś zaskoczyć, bo chyba wszyscy lubimy niespodzianki  :)
Lubimy - ale te przyjemne. Niestety czasami też spotykają nas sytuacje trochę mniej przyjemne.
Pamiętacie jak kiedyś wspominałam, że Wasze komentarze mnie motywują?
Dziś zostałam zmotywowana jeszcze bardziej, chociaż było to nie zbyt miła, to upewniłam się, że to co robię, będę kontynuować dalej.
Anonimowo ktoś napisał mi komentarz pod tytułem: 

'' Jaki to trzeba mieć tupet, żeby robić taki rozgłos ze swojej choroby- nie dość, że tutaj to jeszcze w gazecie. Zapytać powinno się czy nie masz wstydu bo wiele osób umiera na inne choroby i nie szczyci się tym w mediach. Odpowiedz mi proszę, po co Ci ten blog? Oczekujesz litości? ''

- Szkoda, że nie masz odwagi spytać mnie o to i powiedzieć mi tego w oczy.
  Ja robię rozgłos, owszem, ale tylko po to, żeby ludzie chorujący właśnie na te inne choroby nie umierali zbyt szybko. Po co mi blog? Po to, żeby pokazać innym, że cukrzyca to nie wyrok. Gdybym oczekiwała litości podałabym tu swój numer konta i czekałabym na Twoją darowiznę kochany Anonimie :) Nie będę tłumaczyła Ci zbyt wiele, poczytaj dokładniej moje posty, a wszystkiego się dowiesz i przy okazji mam nadzieję, że zrozumiesz po co to wszystko ;)



 ''' Pójdę tylko tam, gdzie poprowadzi moje serce, nie trzeba mi fam...
Pójdę tylko tam, i nie zatrzyma mnie nikt choćbym miał być sam
Pójdę tylko tam, pójdę tylko tam...


Zobacz ilu ludzi przepadło
Zaginął po nich słuch na zawsze
Zamknięci za kratami życia
Czekają na szansę sami w klatce
Gubią całą treść
Słowa z otwartej rany sączą się
Tak bardzo trudno zauważyć gdzie
Kończy się życie a zaczyna się sen ''

_______________________________________________________


Pamiętacie, jak kiedyś mówiłam Wam, że niebawem kogoś poznacie?
Nadszedł ten czas, zobaczcie sami o kim mowa :) 



Kasię poznałam całkiem niedawno, to właśnie ona zaproponowała mi opisanie swoich dwudziestoletnich zmagań z cukrzycą. Praktycznie nigdy wcześniej nie przelewałam na papier swoich odczuć, słabości, walki z tą chorobą (czy jak kto woli schorzeniem). 


Mam na imię Justyna i mam 29 lat. Od niecałych czterech lat jestem szczęśliwą mężatką, natomiast od dwóch również szczęśliwą mamą :) Cukrzycę wykryto u mnie gdy miałam dziewięć lat. Ze zdrowego, pełnego energii dziecka stałam się apatyczna, chudłam w oczach, piłam hektolitry wody. Był to maj i intensywne przygotowania do Komunii. Wiadomo kupno wymarzonej sukienki.....ciężko było znaleźć cokolwiek na wysoką, wręcz chudą dziewięciolatkę. Po długich poszukiwaniach udało się. Komunia minęła i zaczęły się wakacje a ja dalej dużo spałam, piłam. Mama zaniepokojona objawami poszła ze mną do lekarza rodzinnego. Pani doktor natychmiast wysłała mnie na badania moczu i krwi. Wtedy właśnie ruszyła lawina. Natychmiast dostałam skierowanie do szpitala, tam oczywiście mnóstwo badań. Na drugi dzień karetką odwieziono mnie i mamę do Poznania na słynną Szpitalną. Po wszystkich formalnościach skierowano nas na oddział a tam prosto na świetlice. Tam włączono nam film na temat cukrzycy, w którym najwięcej było przedstawione o jej powikłaniach. Do tej pory pamiętam jak na ekranie telewizora została nam pokazana stopa cukrzycowa. Ja przerażona mama jeszcze bardziej. Z tego co nam pokazano to cukrzyca jest pasmem powikłań, ogromnych cukrów, wyrzeczeń i wkłuć. Oczywiście mama została ze mną na oddziale bo też musiała się przyuczać. Dostałyśmy ogromną książkę z której trzeba było przyswoić sobie wszystkie informację na temat choroby. Pamiętam, że mój cukier wynosił 800 a waga spadła do 29 kg. Masakra. W Poznaniu spędziłam trzy tygodnie. Pamiętam te zbiórki w zabiegowym przed każdym posiłkiem . Badanie cukru, wpis w zeszyt, ustalanie przez lekarza dawki insuliny i w końcu zastrzyk tą grubaśną igłą. Nie wiem jak jest teraz ale jeszcze dwadzieścia lat temu podawano nam insulinę zwykłą strzykawką. Peny dostawaliśmy dopiero przy wyjściu do domu. Czego jeszcze nie lubiłam, siusiania do takich brązowych buteleczek po lekach (makabra).
 
'Słodka' Justyna z córką Oliwią i mężem Danielem.
Na oddziale poznałyśmy mnóstwo przyjaznych nam osób. Mama kreśliła tabele w zeszycie (to był nasz dzienniczek :) ) Po trzech tygodniach wróciłyśmy do domu zdane same na siebie. Trzeba było poinformować wychowawcę i pielęgniarki w szkole o chorobie. Nawet zostawiłam im książkę aby się douczyły bo niestety mało wiedziały o cukrzycy i pomocy w razie niedocukrzeń. Nie raz mama odbierała mnie ze szkoły ledwo żywą. Dopiero w domu dochodziłam do siebie. Pamiętam też wycieczki szkolne na które jeździła ze mną mama. Pilnowała co mogę czego nie, podawała mi insulinę. Nigdy nie zapomnę gdy moje przyjaciółki zapisywały się do harcerstwa. Oczywiście ja też bardzo chciałam ale niestety nie mogłam przez chorobę. Ile mama musiała mi się natłumaczyć czemu nie mogę należeć do ZHP. Ile łez wtedy wylałam. Ciągle zadawałam tylko jedno pytanie: „dlaczego ja?, dlaczego mnie to spotkało?” Często budziłam się w nocy i z płaczem biegłam do mamy. Po jakimś czasie dostałyśmy namiary do „koła diabetyków”. Okazało się, że nie jestem z tym wszystkim sama. Chodziłyśmy na różnego rodzaju spotkania z lekarzami, producentami glukometrów. W tym czasie poznałyśmy mnóstwo osób. Niby człowiekowi jest lżej jeśli wie, że nie jest sam jednak ja wręcz nienawidziłam tych wszystkich spotkań, tych pogadanek jak to można żyć normalnie. Dla mnie już nic nie było normalne!! Wszystko kręciło się wokół jednego. Cukrzyca, cukrzyca, cukrzyca......(nienawidzę tego słowa!) Mimo załamań, płaczu w poduszkę szkoła podstawowa przeszła mi w miarę spokojnie. Dopiero zaczęło się gdy dostałam się do szkoły średniej. Okres dojrzewania, buntu. Szczerze mówiąc najgorszy okres w moim życiu . Poznałam nowych znajomych (zdrowych znajomych) i chciałam żyć tak jak oni. Pełen luz. Przestałam o siebie dbać. Ogromne cukry, opuszczałam zajęcia ze w względu na stan zdrowia. Częste leżenia w szpitalu ze względu na kwasicę ketonową. Ciężko mi było zbić cukier. Zmieniałam ciągle lekarzy, bo żaden nie umiał mi pomóc. Szczerze mówiąc nie mam dobrych wspomnień ze szkoły średniej. Bardzo się cieszę, że mam już ją za sobą. Zamknęłam ten rozdział raz na zawsze!!! W wieku dwudziestu lat poznałam mojego obecnego męża i dopiero wtedy wiedziałam, że jest ktoś na kogo mogę liczyć, na kim mogę polegać i kto mnie rozumie ( nie wliczając w to mojej rodziny bo to oni zawsze byli przy mnie w tych dobrych jak i złych chwilach!!!). Co było i jest dla mnie ważne, że akceptuje mnie taką jaka jestem. Było i jest to dla mnie bardo ważne. No a ja w końcu zaczęłam o siebie dbać :) Zachciało mi się śmiać, i cieszyć każdą chwilą. Obecnie mamy cudna córeczkę. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Nie było łatwo mi w ciąży bo jak wiadomo cukrzyca i ciąża to nie jest łatwa droga. Praktycznie co dwa trzy miesiące leżenia w szpitalu, cukier trzeba było utrzymać jak u zdrowego człowieka, co nie było łatwe. W czasie ciąży poznałam wiele kobiet, które niestety przez cukrzycę straciły swoje maleństwa. Jednak ja powiedziałam sobie, że zrobię wszystko aby moje dziecko było zdrowe. I udało się :) Mam najwspanialszą na świecie córeczkę. Jest całym moim życiem. Teraz już wiem, że mam dla kogo żyć. Niestety po dwudziestu latach mam jeszcze chwile słabości, ale Oliwia jest jeszcze mała a ja chcę uczestniczyć w jej dorastaniu i najważniejszych chwilach jej życia. Dlatego nie dam się tej chorobie i nie pozwolę aby zniszczyły mnie jej powikłania o których słyszymy na każdym kroku ze spotkaniem z nią.

Nie warto się poddawać i załamywać bo .... „ I TAK WARTO ŻYĆ.....”




Podoba Wam się ? Myślę, że należą jej się duże brawa, przede wszystkim za odwagę. Dziękuję Justynko ;*




 Dobranoc ♥

 

14 komentarzy:

  1. Tak trzymaj Kasiu ! ;) nie przejmuj sie tym :D Mateusz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...nigdy nie wiadomo co nas w zyciu spotka ,jezeli tylko zdrowie i piekne zycie to tylko sie cieszyc,czesto jednak nie jest tak rozowo,ten ktos anonimowy pewnie sie o tym jeszcze nie przekonal,tak sadze bo inaczej nie staral by sie na sile napisac tyle przykrych slow :( Moja corka choruje 8 lat na cukrzyce,staram sie jak moge zeby miala normalne dziecinstwo,takie blogi jak Twoj czytam i wchlaniam wszystkie wiadomosci jak gabka,dziekuje :)Historia Justyny wzruszyla mnie a do zdjecia z rodzina sie usmiecham :) Pozdrawiam i czekamy na wiecej !!!!! :) :) :) :) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie tak, jak mówisz Olu - bo czy ja wiedziałam czy będę chora? :) Duuużo zdrówka dla Was!

      Usuń
  3. Kasia będzie dobrze daje słowo.Dajesz rade jesteś super :) Niech Ci zawsze uśmiech towarzyszy bo w nim Ci do twarzy.Udanego weekendu życzy Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, do przodu Aniu!
      Wzajemnie, dobrego weekendu! : )

      Usuń
  4. Pięknie to opisałaś Słodziaku :) Podziwiam Cię za Twoją postawę w walce z tą chorobą. Jesteś wspaniałą silną kobietą i co najważniejsze kobietą, która interesuje niejednego faceta :D Jestem z Tobą... PS Twój Szanowny Kolega :D De eN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa! ; )
      Cieszy mnie to, że mimo tego, że jestem chora większość ludzi odbiera mnie za normalną osobę ! : )

      Usuń
  5. Nie ma co się przejmować, komuś żal dupę ściska, że on/ona nie był w gazecie a pewnie całe swoje życie o tym marzył.. :D pewne Anonim z tego powodu oczekuje litości teraz :D // Kacper

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak - niespełnione marzenia i żale wyrzucane u mnie na blogu ;D

      Usuń
  6. A ja za Twoim pośrednictwem chciałabym pogratulować Justynie, że odważyła się podzielić swoją historią. I moim zdaniem może być przykładem dla wszystkich młodych słodziaków a przezde wszystkim ich zaniepokojonych rodziców, że ten bunt nastoletni kiedyś się wyciszy i przy wsparciu bliskich jakoś można sobie poradzić z towarzyszką.
    ps. moim zdaniem każda choroba jakakolwiek by nie była jest trudnym przeżyciem dla chorego i jego bliskich. a co do tego anonimowego heatera czytaj uważnie posty a później komentuj. bo cukrzyca to cichy zabójca. Wystarczy, że w nocy nikt cię nie usłyszy podczas niedocukrzenia i już po Tobie!
    Ja jestem zawsze z Tobą siostra:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po raz kolejny również dołączam się do gratulacji dla Justyny.
      Mi Jej wpis również dał trochę nadziei, że kiedyś będzie jeszcze lepiej. ;)
      Ta osoba po prostu nie wie co pisze, ale zrobię co w mojej mocy żeby uświadomić Ją, że cukrzyca to nie katar.

      A Wasze wsparcie jest dla mnie wielką pomocą, ogromną pomocą. Moje Kochane Rodzeństwo - Moja Kochana Sister :*

      Usuń
  7. Kasiula uwierz mi , że będzie lepiej. Ja też kiedyś w to nie wierzyłam, że mogę w miarę "normalnie" żyć i cieszyć się jak wszyscy życiem. Nie wierzyłam, że mogę mieć własną rodzinę jak każdy który pragnie ją mieć. TRZYMAJ SIĘ KOCHANA!!!
    p.s. "Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi...." bo pamiętaj NIE JESTEŚ SAMA :)

    - J -

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak na prawdę to każdy z nas może na coś zachorować,nie chodzi mi o cukrzycę,ale jest wiele innych groźnych chorób,wystarczy włączyć telewizor i w telewizji co chwilę mówią o tym,że dzieci są chore i potrzebują pieniędzy. Więc ciebie Kasiu jak i Justynę podziwiam,że potraficie o tym mówić i,że ty Kasiu potrafisz prowadzić bloga i dzielić się tym wszystkim.

    A tak a propo twojej choroby: ja cię wtedy poznałam jak zachorowałaś na cukrzycę i wiem,że ci wtedy nie było łatwo i cię cały czas podziwiam jak ty sobie radzisz.

    OdpowiedzUsuń